czwartek, 10 marca 2011

Cuda z mleka - relacja z kolacji "Serowy Zawrót Głowy"

Trudno pisać o czymś co przekracza ludzką wyobraźnię.
 I nie silę się tu na tani poklask czy pochlebne opinie.
Nie ja byłbym ich odbiorcą więc intersu, że się tak brzydko wyrażę w tym nie mam.
SERY triumfowały na kolacji „Serowy Zawrót Głowy”.
To one i tylko one wymagały uwagi.


Jestem przekonany, że większość, zdecydowana wiekszość, nie wyobraża sobie choćby nawet w procencie co się wyrabia w polskim serowarstwie i kto się za nie zaczął zabierać.
Robią je ludzie po filozofii, ludzie po afrykanistyce, wioskowe "baby", nowocześni, myślący ludzie.
Sam nie byłem do końca przekonany co do polskich serów, ale szczęśliwym trafem znam to zjawisko od jakiegość czasu - dzięki Brzuchomówcy.
Człowiekowi, który przeciera szlaki.
Geniszowi - bo to wszak Eugeniusz Mientkiewicz.
Nie będę uczciwy jeśli nie powiem, że sery polskie  zagrodowe to rarytasy na skalę międzynarodową.
Niech się pochowają hiszpańskie, francuskie i szwajcarskie. Wreszcie mamy swoje, włącznie z polskim parmezanem.
Każdy z prezentowanych na kolacji serów był inny. Wyraźnie indywidualny i pod względem smaku, koloru, faktury oraz zapachu.

Każdy stanowił niepodważalny dowód na istnienie cudu polskich serów zagrodowych.
Nie tylko ja się nimi podniecam jak nastolatka nową szminką.
Żeby nie być gołosłownym ma zaszczyt zaprezentować Państwu absolutne rarytasy polskiego serwowarstwa. 
1. FRONTIERA.
To właśnie tutaj czyni się polski parmezan.
Sylwia Szlandrowicz i Ruslan Kozynko byli wielokrotnie nagradzani za swoje sery. Ich serowa przygoda zaczęła się od sześciu owiecze, które po prostu miały dawać codzienną porcję mleka.
Ich sery to przyprawy. Skondensowane do granic możliwości.
W 100 procentach to sery owcze: typu pecorino, blue, w tym typu parmezan (jadłem i muszę powiedzieć: znakomity), dojrzewające, marytnowane w oliwie itd.
Jedliśmy frontierę „blue”. 
Prezentacja win - Zbyszek Czajkowski.
2. Łomnicki.
Z zagrody w Koziej Łące.
Sery bardzo gustowne, często z ziołami ale nie dominujące nad głównuym smakiem sera.
Dla Brzuchomówcy: ser z kozieradką to ser roku 2010.

3. Kozia chałwa.
Mój ulubiony absolutnie zjawiskowy ser robiony z serwatki. Inny od wszystkich. Wyjątkowy. Unikatowy w skali światowej – nie boję się tego powiedzieć tak, jak określił go Brzuchomówca.
Twórcą tego sera jest Pani Bożena Sokołowska z Łomnicy.
Dodaje do niego własną ricottę i marynuje ser w porterze.
Dzieło sztuki bez dwóch zdań. 
Sernik z moim zjawiskowym sosem pomarańczowy
4. Ser z Wiżajn.
Delikatność tych lekko słonego sera pachnącego serwatką, zgrzytającego przyjemnie w ustach to poezja nad poezjami.
Bardzo dobre produkuje się również w Rutkach i Trataku.
Muszą poleżeć kilka miesięcy aby nabrały wyrazistości.
Uwodzicielski smak i harmonijna słodkość.

Rolada z boczku z kulkami z porów, sosem wiśniowym i puree z soczewicy. Puder z boczku, smażone paski "kombu" plus kapusta "momofuku".
Przegadane ale dobre.
5. Krupocin.
Ser smażony, na ogół krowi.
Pani Teresa Wasielewicz nasyca je wyjątkową delikatnością.
Tworzy sery kozie „smażone” w kąpieli wodnej.
Odrobina, wyważona proporcja kminku nadaje im nienachalny ciekawy smak.

6. Grądzki.
Produkcją tego sera zajmuje się były polityk, garniturowiec i światowiec.
Wielkopolanin, który wyniósł się do małej podpoznańskie wsi Linie i tam tworzy swoje cudowności
Grono przyjaciół zwie go Ziemianinem.
Od zaledwie roku eksperymentuje w swoim 600 metrowym domu zarządcy z ubiegłego wieku. Jego trzymające cały rok tą samą temperaturę wilgotne piwnice zapewniają warunki do doskonalenia jego wyrobów.
Sery robi z mleka krów wybitnie do tego się nadających typu dżersej i charolaise.
Nie muszę chyba wspominać, że są napędzane absolutnie ekologicznym paliwem.
Sery Ziemianina złagodniały w swojej początkowej słoności nabrały nieco twadszej konsystencji, zespolił się smak w jednolitą doskonałość. 
7. Praslity.
Ser pochodzi z małej wioski pod Dobrym Miastem. Sama nazwa narzuca ton.
To miejsce gdzie powstają zaskakujące mlecznością sery przypominające ser trapistów.
Z każdym rokiem sery te podnoszą swoją jakością i smakiem poprzeczkę osiągalną dla niewielu. 
8. Wrzeciono.
Państwo Pilchowie mają krówki zwane czerwonymi. Dbają o nie jak o własne dzieci.
Ich zjawiskowe twarogi i ledwie owiane dymem wrzeciona to uczta dla największego konesera.

9 Wąwolnica.
Leży nieopodal Kazimierza Dolnego, na wgórzu, pośród jabłoniowego sadu pełnego koszteli i renet.
Tu produkuje się zacne „chedary” otulone w płótno, aksamitne camemberty, muślinowe cytrynowo-miodowe jogurty.
Miejsce to zwie się „mleczną drogą” gdzie sery pieczętuje się liściem topoli podkreślającym ich styl.
Sery z erudycją, empatią, wrażliwością. To ich herb.
Mleko z krów rasy jersej daje im niepowtarzalny smak.

Sery na tej kolacji przyćmiły wszystkie moje dania mimo ochów i echów na ich temat.
Przygotowałem się do tej kolacji znakomicie ale głównym oscarowym laureatem były sery.
Mam nadzieję, że niedługo każdy z zainteresowanych będzie mógł ich posmakować i zachęcam do nękania mnie: gdzie i za ile te sery można dostać.
Udzielę każdemu zainteresowanemu rzetelnej informacji.
Smacznego 
Napisał Bareya.

6 komentarzy:

  1. Oj, ależ to musiało być przyjemne spotkanie dla wielu zmysłów:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Póki co, miałam okazję spróbować Serów Praslickich i już wpadłam jak śliwka w kompot! Są znakomite!

    OdpowiedzUsuń
  3. no i po co ja to przeczytałam, no po co .. teraz siedzę w pracy i ślinka mi cieknie .. boskie to musiało być spotkanie serów i wina ..

    OdpowiedzUsuń
  4. Mój typ z tej kolacji to wrzeciono - przepysznościowo-delikatny. Krupociński smażony też rewelacja - precz ze sklepowymi podróbami! A kawałki przywleczone z degustacji do domu zostały zdegustowane przez rodzicielstwo w mgnieniu oka :) Wina dobrane przez Zbyszka pasowały idealnie. Pozostaje tylko z utęsknieniem czekać na kolejny serowy zawrót głowy.

    OdpowiedzUsuń
  5. błąd- dżersejowy jest serem krowim, nie owczym...
    Dziunia

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziunia- dzięki, błąd poprawiony. :)

    OdpowiedzUsuń